środa, 2 września 2009

Najlepszy serial sezonu 2008/2009


Zapraszam na forum Orion-Tokra, jest to forum serwisu Hatak.pl

Wczoraj wieczorem oficjalnie uzytkownik Quendi zakończył podliczanie głosów forumowiczów oddanych w rankingu na najlepszy serial sezonu 2008/2009. Poniżej prezentuję pierwszą dziesiątkę zwycięzców, a na pełne wyniki można znaleźć wchodząc na stronę forum i następnie OT Forum > Sztuka > Seriale.

Miejsce /Głosujący/ Punkty/ Serial /Stacja
1 40 566 Lost s5 ABC
2 32 496 Supernatural s4 The CW
3 33 487 Battlestar Galactica s4 SciFi
4 31 433 Californication s2 Showtime
5 26 430 Chuck s2 NBC
6 27 371 True Blood s1 HBO
7 33 339 House s5 FOX
8 31 338 Dexter s3 Showtime
9 17 301 The Big Bang Theory s2 CBS
10 24 271 How I Met Your Mother s4 CBS

środa, 26 sierpnia 2009

Dużo akcji, ale żeby zaraz Furia?

Powieści z serii Star Wars oceniać należy wg mnie podwójnie. Po pierwsze za to jak wpisują się w tzw. Expanded Union, za to co wnoszą do kanonu, a po drugie jako samodzielne twory. Problem w tym, że prawie w każdym przypadku na jednym i drugim polu wypadają kiepsko. Główną przyczyną słabości tych powieści jest ilość pisarzy, ich brak zgrania i mierność samych pisarzy. A czasem jeśli nie ich mierność to wyraźne znużenie tematem.

Tak właśnie było z Aaronem Allstonem, autorem siódmego tomu podserii Dziedzictwo z serii Star Wars, Furii. Allston zasłynął swobodnym stylem, humorystycznymi dialogami i tym, że raczej nie miesza w kanonie. Jego powieści sa łatwe, lekkie i przyjemne. Kilka, z podserii X-Wingi, stanowiło popis jego umiejętności. Potem jednak najwyraźniej skończyły mu się pomysły, wiało nudą, zalatywało przewidywalnością. W Dziedzictwie dał się złapać na miałkość fabularną, w której ugrzęźli Denning i Traviss

Tym razem jednak Allston napisał bardzo krótką powieść. Skupił się na tym co lubi najbardziej, czyli na działaniach wojennych, na czystej akcji. Przy okazji udało mu się, jako pierwszemu, uwiarygodnić postępowanie "tego złego", Jacena, vel Darth Ceadusa. Wreszcie uwierzyłem, że Jacen rzeczywiście może być zagrożeniem. Dlaczego? Nie zaspojleruję pisząc, że słowo "furia" ma tutaj wielkie znaczenie.

Allston wrócił do swobodnych, naturalnych dialogów, w których postaci raz za razem rzucają zabawnymi tekstami. W kanonie też nie zamieszał. W zasadzie mam tylko jedno zastrzeżenie. Tycho Celchu. Skąd mu się nagle taka obowiązkowość wzięła? Gdy był pilotem Imperium i zdradził je na rzez Soluszu Rebeliantów jakoś obowiązki nie były mu w głowie. Dla mnie absolutnie zbędne rozwiązanie, które niepotrzebnie wprowadzi zamieszanie w kolejnej części podserii Dziedzictwo.

Nie mniej jednak polecam Furię, również tym, którzy zdążyli już zniechęcić się tą, słabą jak do tej pory podserią.

piątek, 21 sierpnia 2009

A gdyby ktoś tak zabił siostrę?


Czwarty sezon wystartował. W zasadzie to "wyciekł", bo wystartować miał 29 września, a od dwóch dni za pośrednictwem kochanego przez wszystkich Internetu, dostępny jest odcinek pierwszy. Niektórzy twierdzą, że to kontrolowany wyciek, element promocji, ale z tym się nie zgodzę, pamiętając, że bodajże dwa ostatnie odcinki drugiego sezonu również "wymsknęły" się stacji Showtime. Kreta znaczy się mają ;)

Przechodząc do rzeczy odcinek pierwszy na kolana mnie nie powalił. Ale nie ma w tym nic niezwyklego. Dexter to bardzo długi film podzielony na odcinki. Przez to oglądanie pojedynczych epizodów, zwłaszcza tych początkowych, może nawet zniechęcić.

Mimo tego 04x01 trzyma poziom wysoki. Wiele symbolicznych scen, troszkę artystycznych również, morderstwa, nowa rola Dextera, tym razem męża i ojca. Jest i stary znajomy z poprzedniego sezonu. Który to sami zobaczycie. Jest też kilka wad. Quinnowi odbiło. Jak dla mnie, na tę chwilę, jego zachowanie nie jest wiarygodne. Rozumiem, zdenerwował się, ale jego ogólna niechęć do Dextera zdaje się być wyjęta z kapelusza. I oczywiście największa wada tego serialu, która jakoś nie chce zniknąć, czyli siostra głównego bohatera. 

Niech ktoś ją wreszcie zabije! Ani ona ładna, ani zgrabna, ani inteligętna. W zasadzie jest paskudna, głupia, denerwująca i zbędna. Chyba, że scenarzyści koniecznie potrzebują z kogoś nieustannie robić idiotę. Zawsze jest szansa, że Dexter, w którymś sezonie ją ukatrupi. W końcu rodzonego brata zabił. Pożyjemy, zobaczymy.

Kolejny odcnek w październiku, więc troszkę poczekać trzeba. Ale pewnie warto. 

Avatar, czyli Mistrz Cameron powraca!


Zapraszam na Hataka (wystarczy kliknąć na tytuł posta) do ogladania trailera Avatara.

Sam obejrzałem i czekam z niecierpliwością. Ale czekam, nie na ponoc rewolucyjne efekty specjalne, ale na typowy dla twórczości Camerona, klimat. Na atmosferę tajemniczości, na wiarygodne postaci i wiele rewelacyjnych scen. 

Co rewolucyjności techniki to na razie wstrzymam się z oceną. Owszem, trailer zdradza wiele, pokazuje wspaniałe i widowiskowe sceny, ale z tą rewolucyjnością nie szalał bym. Zwyczajnie trudno zrobić w dzisiejszych coś co wybiło by się, w kwestii efektów specjalnych ponad inne rewelacyjne superprodukcje. Ale pożyjemy, zobaczymy.

Jeszcze raz zapraszam do oglądania, bo warto, wg mnie ma się rozumieć :)

czwartek, 20 sierpnia 2009

Ironizując sarkastycznie, cz. I

Że wojna jest zła wie prawie każdy. Że potrafi być okrutna, tak dalece okrutna, że nie każdy ma siłę i odwagę zmierzyć się z prawdą o niej, wie już mało kto. 

Bo wojna to ponoć pole do popisu dla bohaterów, wojna zwyczajowo kojarzy się z walką o coś. O pokój, o wolność, o życie. A właśnie o życie. Zdarzyło mi się kiedyś usłyszeć w pewnym dobrym filmie, że wojna to machina, która prędzej czy później wymknie się z rąk, tym którzy wprawili ją w ruch. To chyba najmądrzejsze zdanie o wojnie traktujące, jakie w życiu, może i krótkim, ale zawsze słyszałem. Pewnie nie ja jeden, ale jak historia pokazuje, raczej niewielu się przejęło. Toć śmierć jednostki tragedią, miliona statystyką. Prawdę powiedziawszy zarówno te słowa jak i osoba z której ust one padły są żenujące. Pies go trącał!

Rzecz w tym, że kultura masowa, co do zasady, utwierdza nas , że wojna fajna jest. Fajnie jest być bohaterem, fajnie jest zapisać się w annałach historii, fajnie sobie postrzelać. Najlepiej oczywiście do ludzi. Bo fajnie umierają. Bo jakżeby inaczej. Ale ponoc najfajniej jest słać ludzi do boju. Za naszą i waszą wolność, czy jak to tam szło. Głupio szło, ale nie w tym rzecz. 

Czasem zdarzają się perełki. Twory, które jakoś inaczej przedstawiają nam wojnę. Mniejsza o szczegółowe wyliczanki. Prawie każdy kojarzy "Czas Apokalipsy", "Pluton", "Jarhead". Jakoś nieszczęśliwym trafem nie mogę sobie przypomnieć żadnej, dla odmiany, powieści szerzej znanej. Chwilowo jedynie "Droga" Cormaca McCarthy'ego mi na myśl przychodzi, ewentualnie "Czlowiek z labiryntu" Roberta Silverberga. Ale ważne, że są. I nie należy zapominac też o "Billu, bohaterze galaktyki", czyli jak to jeden wielki pisarz, Harry Harrison, śmiał się z innego wielkiego pisarza, Roberta Heinleina. Śmiał się i szydził z propagandowych "Żołnierzy kosmosu", gdzie wojna jest fajna, a obowiązkiem obywatela jest zginąć. Za nasza i waszą... itd. Ale jak widac można.

O co mi tak na prawdę chodzi? Ano o Trylogię Husycką naszego, a mojego to nawet bardziej, bo Łodzianinem jestem, Andrzeja Sapkowskiego. 

...

Ciąg dalszy nastąpi, gdy się wyśpię. i obowiązki wszelkie swoje spełnię.

Słowem wyjaśnienia

Z zamiarem założenia bloga nosiłem się od bardzo dawno. Jeno czasu i chęci brakowało. I być moze czego mądrego do pisania. Nie każdy w końcu, pisać musi, a niektorym to i nawet lepiej robi jak nic piszą. Tak dla zdrowia psychicznego swojego i ewentualnych czytelników. 

Skoro jednak juz się zdecydowałem to czemu by nie skrobnąć czegoś słowem wstępu. 

Otóż mam zamir pisać swoje recenzje, książek głównie, ale nie tylko. Jakoś nie czuję się na siłach, by próbować publikacji na znanych polskich serwisach, takich jak katedra.nast, esensja.pl czy gildia.pl. Temuż u siebie tworzyć będę, a że pojawiam się nieżadko na wielu forach to i mam jak sie rozreklamować. Reklama, mawiają, dźwignią handlu, ja spróbuję sprzedac siebie. Jak głupio by to nie brzmiało.

Poza recenzjami pojawi się relacja z mojego 4-miesięcznego pobytu w Finlandii. Piętego września wybywam postudiować sobie w Rovaniemi, czyli w stolicy Laponi, czyli dokladniej u Świetego Mikołaja. A że moim opiekunem będzie mikołajowa Elfka, niejaka Pinja Vallivaara to może da się zinfiltrować fabrykę zabawek.

Będzie coś o Gwiezdnych Wojnach, bo jestem fanem i od niedawna należę do Łódzkiego Fanklubu Star Wars. Tak więc i o samym Fanklubie będzie. Pojawią się też w recenzje powieści i komiksów "starwarsowych". Twórczość to raczej pomijana na wspomnianych portalach. Nie dziwota, skoro to twórczość, z wyjątkami miernej jakości, niskich lotów itp. Ale czasem warto poczytać również o badziewiu. A ja jestem fanem, ale krytycznie nastawionym.

Czasem pojawią się moje mniej lub bardziej entuzjastyczne opinie o serialach, które namiętnie ogladam, czasem o bożym świecie zapominając.

I, od czasu do czasu, napomknę co nieco o mojej twórczości literackiej. Tak się składa, że od wielu lat, będzie już z dziesieć, pracuję nad moim "tajnym" projektem. Nad powieścią znaczy się. Do gatunku jakiegoś trudno ją jednoznacznie przypisać. Najpewniej to science-fiction. Zdecydowanie nie fantasy. W każdym razie już niedługo kilka słów więcej na ten temat zamieszczę. 

I to tyle by było na tę chwilę. Dziękuję za uwagę i do następnego wpisu :)