środa, 26 sierpnia 2009

Dużo akcji, ale żeby zaraz Furia?

Powieści z serii Star Wars oceniać należy wg mnie podwójnie. Po pierwsze za to jak wpisują się w tzw. Expanded Union, za to co wnoszą do kanonu, a po drugie jako samodzielne twory. Problem w tym, że prawie w każdym przypadku na jednym i drugim polu wypadają kiepsko. Główną przyczyną słabości tych powieści jest ilość pisarzy, ich brak zgrania i mierność samych pisarzy. A czasem jeśli nie ich mierność to wyraźne znużenie tematem.

Tak właśnie było z Aaronem Allstonem, autorem siódmego tomu podserii Dziedzictwo z serii Star Wars, Furii. Allston zasłynął swobodnym stylem, humorystycznymi dialogami i tym, że raczej nie miesza w kanonie. Jego powieści sa łatwe, lekkie i przyjemne. Kilka, z podserii X-Wingi, stanowiło popis jego umiejętności. Potem jednak najwyraźniej skończyły mu się pomysły, wiało nudą, zalatywało przewidywalnością. W Dziedzictwie dał się złapać na miałkość fabularną, w której ugrzęźli Denning i Traviss

Tym razem jednak Allston napisał bardzo krótką powieść. Skupił się na tym co lubi najbardziej, czyli na działaniach wojennych, na czystej akcji. Przy okazji udało mu się, jako pierwszemu, uwiarygodnić postępowanie "tego złego", Jacena, vel Darth Ceadusa. Wreszcie uwierzyłem, że Jacen rzeczywiście może być zagrożeniem. Dlaczego? Nie zaspojleruję pisząc, że słowo "furia" ma tutaj wielkie znaczenie.

Allston wrócił do swobodnych, naturalnych dialogów, w których postaci raz za razem rzucają zabawnymi tekstami. W kanonie też nie zamieszał. W zasadzie mam tylko jedno zastrzeżenie. Tycho Celchu. Skąd mu się nagle taka obowiązkowość wzięła? Gdy był pilotem Imperium i zdradził je na rzez Soluszu Rebeliantów jakoś obowiązki nie były mu w głowie. Dla mnie absolutnie zbędne rozwiązanie, które niepotrzebnie wprowadzi zamieszanie w kolejnej części podserii Dziedzictwo.

Nie mniej jednak polecam Furię, również tym, którzy zdążyli już zniechęcić się tą, słabą jak do tej pory podserią.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz